Kryminał/Sensacja/Thriller

Bardzo zły facet – recenzja książki „Zły” Leopolda Tyrmanda

Recenzja bierze udział w konkursie Syndykatu Zbrodni w Bibliotece.

Warszawa na przemian drżała i oddychała z ulgą, gdy w stolicy pojawił się mężczyzna, który niczym Zorro, Janosik, czy Robin Hood, postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Wziął więc sprawy w swoje ręce, a bandziorów warszawskich w obroty, spuszczając im manto na prawo i lewo. Dla jednych stał się ostatnim sprawiedliwym, dla drugich Złym. Kim jest w rzeczywistości? Na to pytanie próbują odpowiedzieć mieszkańcy Warszawy, z bandytami i Filipem Merynosem na czele oraz zwykli, uczciwi ludzie, wśród których prym wiedzie doktor Witold Halski, redaktor Edwin Kolanko, czy tajemniczy starszy pan w kapeluszu.

Tożsamość zagadkowego wybawiciela przed dość długi czas pozostaje nieznana, jednak z czasem samotny mściciel pozyskuje sojuszników i odtąd jego walka nabiera rumieńców. Swe siły zwierają i przedstawiciele świata przestępczego, gdy Zły wchodzi w paradę legendzie warszawskich kryminalistów, Kudłatemu; postaci jeszcze bardziej enigmatycznej od samego Złego.

Jak zakończy się owo starcie Złego ze złem, oto zagadka, którą zgłębić można podczas lektury „Złego” Leopolda Tyrmanda.

Na temat powieści Tyrmanda powiedziano i napisano już wiele. „Zły”, to klasyk literatury kryminalnej napisany w czasach PRL-u, osadzony w realiach Warszawy początku lat 50-tych. Czyli w okresie, gdy powojenna stolica podnosiła się z gruzów, a w Polsce rządy sprawowała partia komunistyczna. Choć polityki w książce nie uświadczysz, jednak gdzieniegdzie przemycona jest pomiędzy wierszami. Tyrmand w zawodowy sposób obśmiewa zastaną rzeczywistość z jej elitami i klasą robotniczą na czele. Nie pomija nikogo. W naigrawaniu się z rzeczywistości, nie zapomina o nikim, zgodnie z arystotelesowską zasadą: każdemu po równo.

Główna akcja skupia się wokół realiów społecznych, a autor drobiazgowo z zegarmistrzowską wręcz precyzją opisał warszawską społeczność, od cinkciarzy i chuliganów zaczynając, na konikach, robotnikach, dziennikarzach, lekarzach kończąc.

Choć już sam wątek kryminalny jest niezwykle pasjonujący, „Zły”, nie kończy się wyłącznie na sprawie kryminalnej. Jest tu i wątek szpiegowski nieomal, sensacyjny i romansowy. Misz masz gatunków, sprawiający, że książka przypada do gustu wielbicielom różnego rodzaju literatury.

Niech nie zbłądzi ten, kto myśli, że wątek romansowy to wyznania miłosne w blasku księżyca, czy kolacje przy świecach. Tu na randki zabiera się dziewczyny na piwo i parówki. Jeśli natkniecie się na wątek szpiegowsko-detektywistyczny, zauważycie, że detektyw amator swoim stylem bycia przypomina człowieka – cień, a nieuchwytny jest niczym Indianin na prerii. Nieuchwytny Zły, bardziej przypomina postać komiksową, niż człowieka z krwi i kości. Leopold Tyrmand stworzył książkę, która nie podlega żadnym szablonom, czy obowiązującym wzorcom.

I co najważniejsze – „Zły”, to przede wszystkim powieść o Warszawie i warszawiakach, która powstała z wielkiej miłości autora do stolicy. Dzięki tej miłości autorowi doskonale udało się odzwierciedlić nie tylko stosunki panujące w mieście, specyfikę czasów które powieść odzwierciedla, ale nadać specyficzny, miejski, stołeczny klimat, którym Warszawiacy żyli na co dzień. Dzieje się tak za sprawą świetnej znajomości realiów, czy specyficznego języka wykorzystującego warszawską gwarę. Nie ma tu górnolotnych określeń, siłą i atutem języka powieści jest błyskotliwy dowcip i warszawska mowa. Z kart powieści wyłania się codzienne życie Warszawy, dziecięce zabawy splatają się z zabawami dorosłych, jest to nieomal podręcznik survivalu miejskiego – jak ustrzec się przed kradzieżą, oszustwem, jak zrobić bezpiecznie zakupy. Przydatne nawet i dziś!

Tyrmand kpi z Warszawy i jej mieszkańców, ale czuć w tym olbrzymią miłość do miasta stołecznego i duże mu oddanie. Taką Warszawę znają tylko rodowici jej mieszkańcy. Z jej urokami i rynsztokami, z chuliganerią i kulturalnym obliczem. Takiej Warszawy, nie sposób nie pokochać! Takiej Warszawy, nie sposób znienawidzić!

Często „Złemu” stawiany jest zarzut, że nie jest powieścią ponadczasową. Jak wytłumaczyć zatem, że powieść jest nadal chętnie czytana i rozumiana przez rzesze odbiorców? Jej istotą jest jak najdokładniejsze odzwierciedlenie rzeczywistości z lat 50-tych, jednak w tle toczy się walka dobra ze złem, a to jest już wartość uniwersalna. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę przesłanie powieści, mówiące, że często granica pomiędzy złem a dobrem jest bardzo płynna.

Ocena 5,5/6

 

* Książkę do recenzji przekazało mi Wydawnictwo MG.

Dodaj komentarz